Sceptyczny Wierzyciel Sceptyczny Wierzyciel
4121
BLOG

Sprawa Tomasza Turowskiego

Sceptyczny Wierzyciel Sceptyczny Wierzyciel Polityka Obserwuj notkę 11

To sprawa niezwykła pod każdym względem, której znaczenia przecenić nie sposób.  W sobotę "Rzeczpospolita" ujawniła, że Tomasz Turowski, ambasador tytularny Polski w Moskwie jest podejrzewany przez IPN o zatajenie długoletniego szpiegostwa na rzecz wywiadu PRL w Watykanie. Według artykułu z "Rzeczpospolitej", Tomasz Turowski przez ponad 10 lat pracował dla najgłębiej zakonspirowanej struktury wywiadu PRL, XIV Wydziału I Departamentu MSW (czyli SB). Jako jezuicki nowicjusz, biegły rusycysta, protegowany bardzo szanowanego w Watykanie jezuity, ojca Antoniego Mruka, przyjaciela Karola Wojtyły, miał dostęp do wielu tajemnic Watykanu, dotyczących polityki wschodniej. Ze względu na rangę informacji, jego raporty powinno otrzymywać także KGB.

   Procedura lustracyjna Tomasza Turowskiego nie została zamknięta, więc nie sposób mieć pewność, co do jego winy i jakości dowodów. Załóżmy jednak, że zarzuty IPN i sobotni artykuł o Tomaszu Turowskim są prawdziwe. Wynikające z tego założenia wnioski są niezwykle istotne i dotyczą wielu obszarów:

1. Bezpieczeństwo państwa. To pierwszy przypadek ujawnienia przez IPN agenta PRL z tak elitarnego kręgu. Od dawna znane są tezy o niszczeniu akt najważniejszych agentów specsłużb PRL w okresie transformacji  ustrojowej i istnieniu "zbioru zastrzeżonego" akt IPN, dostępnego za zgodą funcjonariuszy specsłużb RP.  Tezy nieźle udokumentowane i morderczo logiczne. Z drugiej strony, wiadomo, że dane o ważniejszych agentach służb PRL były przekazywane KGB, służby sowieckiej, która z pewnością te dane zachowała i przekazała służbom specjalnym Rosji.  Tego rodzaju unikalna wiedza o działalności agenta daje nad nim władzę - stąd należy się spodziewać, że wielu ważniejszych agentów specsłużb PRL zostało przejętych po transformacji przez służby specjalne Rosji. Jeśli Tomasz Turowski, w istocie, wykradał dla SB i KGB tajemnice Watykanu w czasie pontyfikatu Jana Pawła II, w tym w okresie po zamachu na papieża w 1981 roku, to raczej nie miałby szans na pracę w dyplomacji RP, gdyby wiedzieli o tym jego zwierzchnicy. Tymczasem, Tomasz Turowski zrobił dyplomatyczną karierę i stał się jednym z bardziej wpływowych dyplomatów w kwestii "ocieplenia relacji Polski z Rosją" w ostatnim okresie. Miał więc wpływ na państwowe decyzje bardzo wysokiej rangi i, najpewniej, wgląd w szereg tajnych kwestii, dotyczących polskiej polityki zagranicznej. Istnieje poważne zagrożenie, że Tomasz Turowski był bardziej lojalny wobec znających jego przeszłość służb specjalnych Rosji, niż wobec RP, dysponującej jedynie fragmentaryczną informacją o specsłużbach PRL. Te przypuszczenia zyskują dodatkowe podstawy w  informacjach opublikowanych przez "Nasz Dziennik", wg których, Tomasz Turowski utrzymywał w latach 1993-94 dość intensywne kontakty z I sekretarzem ambasady rosyjskiej w Polsce Grigorijem Jakimiszynem, pracownikiem rosyjskiego wywiadu. Gdyby faktycznie Tomasz Turowski pracował dla Rosji, polska polityka wschodnia ostatnich lat  byłaby dla Rosji zupełnie przejrzysta, a jej założenia współtworzone przez rosyjskiego agenta i wymagałyby starannego przejrzenia i, prawdopodobnie, rewizji. Ogólniej rzecz biorąc, jeśli IPN ma rację w kwestii Tomasza Turowskiego, to zyskuja mocne podstawy obawy, że państwo polskie jest intesywnie i skutecznie infiltrowane przez dawną agenturę PRL, przejętą potem przez Rosję.

2. Katastrofa w Smoleńsku.  Ambasador tytularny Tomasz Turowski był aktywny w kwestii przygotowania kwietniowych wizyt w Katyniu, tak Donalda Tuska, jak Lecha Kaczyńskiego. Był jednym z trzech polskich dyplomatów, obecnych 10 kwietnia 2010 na lotnisku w Smoleńsku. Był źródłem plotki o 3 osobach, które przeżyły katastrofę smoleńską. Był, wreszcie, dość aktywny w przedstawianiu katastrofy smoleńskiej i gestów z nią związanych, jako swoistego spoiwa polsko-rosyjskiego pojednania [1], [2], [3], [4], [5]. W świetle zarzutów IPN, należy się obawiać,  że w tych sprawach działał na na zlecenia strony rosyjskiej i możliwe, że wbrew żywotnym interesom Polski. Takie okoliczności wymagają intensywnych działań sprawdzających udział Tomasza Turowskiego w zdarzeniach zwiazanych z katastrofą smoleńskią, tak ze strony kontrwywiadu  wojskowego i prokuratury wojskowej.

3. Jakość lustracji i żródła informacji. Według źródłowego artykułu z "Rzeczpospolitej", IPN ustalił że agent "9596" to Tomasz Turowski na podstawie treści zachowanych raportów dotyczących środowiska "Spotkań", pisanych już po okresie pracy dla Watykanu. Zastanawiając są dwie kwestie: siła oskarźeń, wynikających z artykułu w "Rzeczpospolitej" wskazuje na poważniejsze podstawy, niż to omówiono w treści artykułu, Z drugiej strony, zastanawia, jak tak znacząca osoba dla bezpieczeństwa Polski, mogła wymykać się skutecznej lustracji przez ponad 10 lat, a mogła zostać zidentyfikowana akurat teraz,  w tak prosty, jak sugerowany, sposób. Zakładając, że nie ma tu dość dziwacznego zbiegu okoliczności, należy przypuszczać, że IPN sformułował tak ważkie oskarżenia na podstawie nowych danych. Potencjalne źródła takiej informacji są nieliczne i bardzo poważne. Można się wieć liczyć z kolejnymi sensacjami. Jednocześnie, ta sprawa demonstruje użyteczność i znaczenie IPN.

4. Rozpracowanie otoczenia Jana Pawła II, IPN i "przykrywka". W ciągu 5 lat, to już trzecia spektakularna informacja na temat źródeł SB w otoczeniu Karola Wojtyły. Dwie poprzednie sprawy dotyczyły duchownych: dominikanina, ojca Konrada Hejmo i księdza Mieczysława Malińskiego.  W kwietniu 2005, ojciec Konrad Hejmo został ogłoszony tajnym współpracownikiem SB, donoszącym na papieża, przez ówczesnego Prezesa IPN Leona Kieresa. Sprawa była dramatyczna, ze względu na uderzenie w otoczenie papieża, ze względu na nadzwyczajny tryb ogłoszenia informacji, poprzedzonej plotkami, na  wątpliwości, co do źródła informacji, a co najważniejsze, ze względu na poważne wątpliwości, co do winy ojca Hejmo. Brak przekonujących dowodów jego współpracy, scenariusz, według którego SB wykorzystało łatwowierność ojca Hejmo, by pozyskiwać informacje niewielkiej rangi, wygląda dość prawdopodobnie. Ksiądz Mieczysław Maliński, jak się wydaje, był pod silnym naciskiem SB, był wielokrotnie przesłuchiwany przy okazji formalności paszportowych, ale nie stał się nigdy donosicielem, zdrajcą. Jest prawdopodobne, że obaj duchowni byli, w istocie, ofiarami SB. Według "Rzeczpospolitej" przypadek Tomasza Turowskiego jest zupełnie inny: miał on zgłosić akces do nowicjatu jezuitów już jako agent wywiadu PRL. Widać w przepaść między tymi dwiemia postawami wobec SB, jak również intensywność działań SB przeciw Kościołowi. Zwraca też uwagę intrygująca możliwość, że ojciec Konrad Hejmo miał być dla SB rodzajem kamuflażu dla prawdziwego agenta, "9596". Okres czasu, w którym SB zbierało informację od ojca Hejmo to lata 1975-1988, to prawie dokładnie zgadza się z okresem 1975-1986, gdy Tomasz Turowski rozpracowywał dla SB jezuitów i otoczenie Karola Wojtyły. Nadzór nad ojcem Hejmo i nad "9596" sprawował ten sam Departament I Wydział XIV MSW. Niezależnie od tego, czy ojciec Hejmo podjął świadomie współpracę z SB, czy też został umiejętnie oszukany, ranga jego informacji musiała być nieporównianie niższa, niż informacje płynące od szpiega w watykańskim sekretariacie. Można więc sądzić, że jego rejestracja mogła stanowić rodzaj zabezpieczenia ważniejszego agenta. W takim wypadku, pojawienie się teczki Konrada Hejmo w IPN w roku 2005, w atmosferze wielkiego skandalu, mogłoby mieć właśnie funkcję osłony dla cenniejszego agenta 9596.

5. Podwójne standardy mediów. Kwestie podejrzeń o współpracę z SB duchownych, ojca Hejmo i księdza Malińskiego - były przez dość długi czas jednym z ważniejszych tematów wiodących mediów, pomimo tego, że znaczenie tych podejrzeń dla bezpieczeństwa państwa było znikome. W sprawie Tomasza Turowskiego, znacznie większego, bo państwowego kalibru, doniesienia mediów są bardzo umiarkowane i ostrożne. Niektóre media, które niemal rozszarpywały na strzępy duchownych, podejrzanych raczej o nadmierną rozmowność, niż poważną agenturalność, cofają się przy konfrontacji z przypadkiem kogoś, kto mógł być od 35 lat prawdziwie profesjonalnym i szkodliwym agentem. Czyżby dlatego, że nie przyjął święceń?

 

    Trudno teraz osądzać, czy zarzuty wobecz Tomasza Turowskiego są słuszne, ale na pewno oskarżenie IPN ma poważne podstawy. Konsekwencje prawdziwości tego oskarżenia mogą być niezwykle ważkie. Sprawa jest bezprecensowa i w najwyższym stopniu niepokojąca. Jest konieczne, by została bardzo starannie, do końca wyjaśniona pod bardzo starannym nadzorem mediów i opinii publicznej. Dotyczy to także, a może szczególnie, kwestii związanych z przygotowaniem kwietniowej podróży do Smoleńska i zdarzeniami po katastrofie.

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka